Przestępcza wpadka w Komisji Nadzoru Finansowego
Wstęp
Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zajmuje się nadzorem nad sektorem bankowym, rynkami: finansowym, ubezpieczeniowym i emerytalnym, oraz kontrolowaniem kas spółdzielczych. Została powołana na mocy ustawy z 2006 roku. Do kierowania pracami KNF, zgodnie z zapewnieniem jej twórców, posłów PiS‑u, mieli być wyznaczani najlepsi w kraju specjaliści o nieposzlakowanej opinii.
1.1. Tajemne zwierzenia
Leszek Czarnecki – bankier, właściciel Getin Banku i Idea Banku – przybywa pod koniec marca 2018 roku do biura przewodniczącego KNF‑u. Jak się okazuje, jego umówione spotkanie z przewodniczącym Markiem Chrzanowskim1 ma się odbywać sam na sam, bez udziału osób trzecich.
Przewodniczący KNF‑u (zobowiązany do pełnej dyskrecji!) informuje bankiera, że Zdzisław Sokal, desygnowany przez prezydenta członek KNF‑u, planuje doprowadzić niektóre słabsze banki do upadłości, by wykupić tych bankrutów za niewielkie pieniądze, następnie dofinansować tak upaństwowione jednostki i po dwóch latach postawić je na nogi. Idea Bank jest w słabej kondycji. Plan Sokala może dotyczyć właśnie jego.
Przestraszyłem go – myśli zapewne Chrzanowski o Czarneckim.
Marek Chrzanowski, lat 37, dr hab. nauk ekonomicznych, do pracy państwowej przeszedł pod koniec 2015 roku. Drogę zawodową kształtuje mu jego mentor Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Funkcję szefa KNF‑u Chrzanowski objął w 2016 roku, nie mając wcześniejszego doświadczenia w pracy w nadzorze finansowym. Broni Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo- Kredytowych, które upadają jedna po drugiej, przynosząc państwu miliardowe straty.
1.2. Propozycja
Chrzanowski mówi dalej. Sugeruje, że bankowi potrzebny jest dobry prawnik.
– Mogę kogoś panu polecić – oświadcza i przekazuje Czarneckiemu wizytówkę z danymi osobowymi Grzegorza Kowalczyka, prawnika z Częstochowy.
W dalszej rozmowie przewodniczący KNF‑u uznaje za oczywistość odpowiednio wysokie – bardzo wysokie – wynagrodzenie dla swojego prawnika. Jak zapewnia, jest to sposób, by ustrzec wymienione banki przed upadkiem, nie dopuścić do ich przejęcia przez państwo i umożliwić spokojną restrukturyzację.
Spotkanie się kończy. Czarnecki mówi przewodniczącemu, że skontaktuje się ze wskazanym prawnikiem, i wychodzi.
Nie zamierza jednak przyjąć propozycji i zatrudnić u siebie człowieka KFN‑u. Sadzi, że albo KNF pozostawi sprawę losowi i zapobiegliwości zarządów banków, albo niepodporządkowanie się postawionym mu warunkom będzie miało reperkusje. Bankier, zarządy i rady nadzorcze mają trochę czasu, by się przygotować na ewentualne działania represyjne i zapobiec panice, czyli masowemu wykupowi akcji i wycofywaniu pieniędzy z kont przez klientów zaniepokojonych wieścią o pogarszającej się kondycji banków.
Bankier nie jest bezbronny: całą rozmowę, w której Chrzanowski odsłonił swoje przestępcze zamierzenia, nagrał na maleńki magnetofon szpulowy.
Udostępnionym przez Czarneckiego stenogramem nagrań posłużyli się dziennikarze, opisując tę aferę w prasie 13 listopada 2018 roku, a także obrońca bankiera, który 7 i 13 listopada złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstw: ujawnienia wrażliwych danych osobie spoza zarządu oraz korupcyjnej próby wymuszenia zatrudnienia wskazanej osoby.
1.3. „Wielka sława to żart,
książę błazna jest wart,
złoto toczy się w krąg,
z rąk do rąk, z rąk do rąk”
W 2014 roku Idea Bank należący do holdingu Czarneckiego zakupił firmę windykacyjną Get Back, licząc na to, że działalność komorników przyniesie mu zyski. Wiosną 2016 roku weszła jednak w życie ustawa o Bankowym Funduszu Gwarantowanym, która zmusza banki do tworzenia rezerwy kapitałowej kosztem kapitału obrotowego. Jeśli bankowi zabraknie środków do określonej wysokości rezerwy, ustawa przewiduje jego restrukturyzację w wyniku niewypłacalności, a to oznacza groźbę wywłaszczenia dotychczasowych współwłaścicieli. W tych okolicznościach Idea Bank szybko sprzedał firmę komorników. Pozostały po niej obligacje, których wyprzedaż się nie powiodła. Złe kredyty dopełniły reszty. Sytuacja obu banków Czarneckiego na początku 2018 roku była niedobra mimo działań naprawczych podjętych przez właściciela i zarządy.
Dwa miesiące po marcowej wizycie bankowca u szefa nadzoru finansowego, KNF wszczęła kontrolę w holdingu. Czarnecki mógł się spodziewać najgorszego. Dlatego zdecydował się na dwa desperackie kroki: ujawnienie nagrania z groźbami karalnymi i próbą przekupstwa oraz przekazanie obciążających materiałów prokuraturze 8 listopada 2018 roku wraz z powiadomieniem o popełnieniu przestępstwa. Bezpośrednim skutkiem tych działań było zakończenie świetnie zapowiadającej się kariery urzędniczej i spadek ze szczytu w jednej z najważniejszych instytucji finansowych w państwie. Koziołka wywinął przewodniczący KNF‑u Marek Chrzanowski. Jego kompani partyjni, którzy nie mieli tak silnej protekcji, przez co zdobywanie stanowisk przychodziło im z większym trudem, zmienili swoje oceny. Prymus w ich klasie okazał się czarną owcą. Przez przypadek pozbyli się go i teraz głosili w mediach, że sprawa jest zakończona. Niechby zapanował spokój, święty spokój.
1.4. Zgiełk bitewny
Rozmowa właściciela banków z przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego, której treść przekazano prokuraturze, była otwarciem frontu wojennego. Już we wstępnym boju oberwał przewodniczący KFN‑u, który obiecał rozmówcy, że nadzór wstrzyma postępowanie naprawcze dla Idea Banku. Obiecując ochronę, sam stanął na linii strzału. Po ujawnieniu tej obietnicy w prokuraturze złożył rezygnację z intratnego stanowiska.
W obronie przegranego z kretesem Marka Chrzanowskiego stanęli zaprawieni w bojach o pomnażanie majątku Porozumienia Centrum, a następnie Prawa i Sprawiedliwości, dwaj bitni żołnierze: Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, oraz Grzegorz Bierecki, przewodniczący senackiej Komisji Finansów. Pan profesor prezes Glapiński posłużył się argumentami moralnymi. Według niego przewodniczący KNF‑u przez całe swe życie zawodowe przestrzegał wysokich standardów etycznych, wykazywał patriotyczną postawę… Obrońca wyraźnie stracił miarę. Nie potrafił oszacować stopnia kompromitacji swojego podopiecznego. Tu rejestr cnót nikogo nie przekona, trąci myszką.
Chrzanowski konsekwentnie wspierał Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe założone przez senatora Biereckiego. Kiedy został przewodniczącym KNF‑u (wiosną 2017), sprawił, że z Komisji odwołano Wojciecha Kwaśniaka i Lesława Gajka, którzy badali nieprawidłowości w SKOK-ach. I jak tu nie polubić młodego adepta nauk ekonomicznych na tak wysokim szczeblu kariery? Senator nie mógł natomiast żywić sympatii do bogacza Czarneckiego1. Kiedy rodzinna fundacja Biereckich „Kocham Podlasie” zwróciła się do Getin Noble Banku o otwarcie lokaty na 50 lub więcej milionów złotych (nadawcą tej kwoty, w porozumieniu z odbiorcą, miała być Kasa Krajowa SKOK-ów), zarząd banku w połowie kwietnia 2015 roku odpowiedział odmownie. Bank oświadczył wprost, że poprzez zdeponowanie u siebie dużej kwoty pieniężnej z kasy SKOK-ów mógłby stać się współuczestnikiem próby „wyprowadzenia środków z Kasy Krajowej”. Po tej decyzji banku prestiż senatora wyraźnie ucierpiał, a zawód i żal przepełniły senatorskie serce.
Okazja do rewanżu nadarzyła się podczas listopadowej sesji senatu. Procedowano poprawkę do ustawy o wzmocnieniu nadzoru finansowego nad bankami przewidującą represyjność KNF‑u w stosunku do jednostek, którym zdarzyło się obniżyć fundusze poniżej umownego limitu. Poprawka dotykała szczególnie Czarneckiego, który na sanację swoich jednostek wyłożył setki milionów złotych.
Bierecki jako przewodniczący senackiej Komisji Finansów poprowadził obrady brawurowo. Przegłosowano poprawkę, rekomendując ją do uchwalenia senatowi. Choć nie przesądzało to o wdrożeniu przymusowego postępowania naprawczego, było ważnym krokiem w tym kierunku.
Przed głosowaniem Bierecki promieniał. Tak, zemsta bywa słodka.
Leszek Czarnecki, właściciel banków, przemysłowiec, należy do najbogatszych ludzi w Polsce.
1.5. Podsumowanie
Jak mogło dojść do tego, że urzędnik kierujący centralną instytucją nadzoru finansowego w państwie poczuł się na tyle wszechwładny, by narzucać właścicielowi banku zatrudnienie protegowanego przez siebie pracownika?
Jak ów urzędnik wysokiego szczebla mógł proponować właścicielowi banku wysokość uposażenia dla wprowadzanej do jego instytucji osoby, której pracodawca wcześniej nie widział?
Odpowiedzi trzeba szukać w 1990 roku, gdy po upadku PRL‑u powstała niezawisła Rzeczpospolita. Wtedy to przywódcy pewnego odłamu opozycyjnego zarejestrowali się jako Porozumienie Centrum. Trzon partyjny PC, widząc, że wiele firm państwowych, a więc według nich już „niczyich”, zaczął się w nich uwłaszczać. Stworzono sieć spółek z własnymi ludźmi w zarządach i radach nadzorczych.
Nie wszystkie jednostki przetrwały. Trzeba było trudnej odbudowy, kompletowania załóg, wprowadzania nowych technologii. Wzbogacanie się w tych warunkach nie przychodziło łatwo. Korzystniej było przejąć lub nabyć opuszczone nieruchomości. Budynki można było wynająć , grunty wydzierżawić, a nawet – ze względu na ciągły wzrost cen – pozostawić do zagospodarowania w przyszłości lub do późniejszej sprzedaży.
Na poczekaniu wymyślono jeszcze skuteczniejszy sposób zarabiania pieniędzy. Nazwano go „Telegraf”. Spółka o tej nazwie, korzystając z usytuowania członków swojego zarządu w kancelarii prezydenta Polski (byli to założyciele partii Porozumienie Centrum: Lech i Jarosław Kaczyńscy oraz Maciej Zaleski), potrafiła narzucić transferowanie środków pieniężnych z państwowych firm na jej konta. Pochodzące z takich źródeł pieniądze służyły finansowaniu Porozumienia Centrum. Dobro państwa, jeśli w ogóle mieściło się w kalkulacjach elity PC, musiało ustąpić miejsca interesom grupy. Zasada ta w szeregach Prawa i Sprawiedliwości obowiązuje nadal.
Skąd biorą się ludzie, którzy dzisiaj wcielają w życie te metody przetrwania i bogacenia się partii?
Baronów Prawa i Sprawiedliwości nie trzeba przedstawiać. Ministrowie ich rządu sami dobierają sobie współpracowników. Najbardziej znany jest przykład ministra megalomana, który uznał, że jego intuicja zastąpi konkursy i wszelkie inne kryteria doboru. Obsadził stanowisko rzecznika ministra i szefa gabinetu politycznego człowiekiem, którego głównym przymiotem była psia wierność. Innych kwalifikacji ów kandydat nie posiadał. Dlatego z hukiem wyleciał ze stanowiska, a ze swojego pełnego pychy szefa zrobił pośmiewisko.
Marek Chrzanowski był staranie przygotowany do pełnienia kierowniczych funkcji w państwie. Odnosił sukcesy, przepychany wszędzie przez swojego promotora. Awans na samodzielne stanowisko w instytucji finansowej okazał się jednak przedwczesny. O upadku przewodniczącego KNF‑u zadecydowała pazerność i chęć dokuczenia bogatemu bankowcowi.
W ostatnich trzech latach nastąpiło masowe przejmowanie ministerstw, centralnych urzędów, agencji, spółek skarbu państwa itp. przez członków PiS‑u lub sympatyków tej partii.
Teraz, kiedy przychodzi czas podejmowania decyzji przez nominatów, bo trzeba się wywiązać z powierzonych obowiązków, coraz wyraźniej widać rozmiar strat spowodowanych przez tę masową inwazję na posady. Wizerunek Prawa i Sprawiedliwości jest dzisiaj i będzie jutro gorszy od wizji, które partia roztaczała wczoraj. CDN
Antek Pokorski